1920-1929
1920
Maria Lutosławska podejmuje pracę w Szpitalu Ujazdowskim
Podczas wakacji w Drozdowie w lecie Lutosławscy muszą się ewakuować z powodu działań wojennych.
Na pierwszym koncercie w życiu byłem właśnie w Filharmonii Warszawskiej na wykonaniu IX Symfonii Beethovena pod dyrekcją Birnbauma. To był taki dyrygent, który [działał] w tym czasie, a to były wczesne lata dwudzieste. Muszę powiedzieć, że z tymi właśnie latami i z Filharmonią Warszawską ówczesną łączy się trwający dobre kilka lat okres, który mogę nazwać okresem, w którym zdobyłem wykształcenie muzyczne. To Filharmonia nauczyła mnie muzyki. Naturalnie nie mówię tu o grze na fortepianie czy lekcjach kompozycji, ale te doświadczenia, które wyniosłem w tym czasie z żywych wykonań w tamtej sali, odegrały całkiem podstawową rolę w moim życiu i w rozwoju mojego zawodu.
(Wspomnienie Witolda Lutosławskiego w związku z dziewięćdziesięcioleciem obchodów Filharmonii Warszawskiej, wywiad radiowy.)
1921
Podczas wakacji Maria Lutosławska czyta dzieciom mity greckie, tłumaczone na żywo z angielskiego.
Żyliśmy w bardzo patriotycznym i uspołecznionym środowisku […]. Nasze zabawy odzwierciedlały zatem życie starszych: była agitacja wyborcza, afisze, potem wybory.
(Wspomnienie Krystyny Niklewiczówny.)
1922
Śmierć babci Pauliny – Lutosławscy przenoszą się na dwa lata do Drozdowa.
Witek pomaga matce w pracy w aptece, robi postępy w grze na fortepianie. Na lekcje dojeżdża do Łomży, do Aliny Rudnickiej, uczennicy Michałowskiego.
Powstaje pierwsza kompozycja – Preludium na fortepian.
To był bardzo duży dom – dość dziwny. Zawierał bowiem chyba ze trzydzieści kilka pokojów. W każdym razie było w nim kilka oddzielnych mieszkań dla poszczególnych członków rodziny, a więc dla mojej babki, dla moich rodziców, później dla matki z nami, dla rodziny brata mojego ojca i tak dalej. Jednym słowem, było to takie olbrzymie „domiszcze”, w którym mieściły się poszczególne rodziny, jak gdyby domy niezależne o siebie.
(Lutosławski w rozmowie z Zofią Owińską, 1992.)
1923
Lutosławski podejmuje decyzję o zostaniu kompozytorem.
To ostatni rok spędzony w Drozdowie.
Miejsce to było zachwycające, z ogrodu rozciągał się wspaniały widok na dolinę Narwi. Fakt, iż wczesne lata życia spędziłem w kontakcie z naturą, wpłynął na mój charakter, a te piękne lasy, pola, rzeki, łąki i ogrody ciągle jeszcze mam w pamięci.
(Fragment wykładu w Kyoto, 1993.)
1924
5 stycznia
Śmierć wuja Kazimierza.
11 kwietnia
Wysłuchanie w Filharmonii Warszawskiej III Symfonii Szymanowskiego robi na młodym Lutosławskim wielkie wrażenie.
wrzesień
Lutosławski zdaje do Gimnazjum im. Stefana Batorego – elitarnej szkoły męskiej w Warszawie.
Przedstawia pierwsze próby kompozytorskie Aleksandrowi Michałowskiemu i rozpoczyna lekcje fortepianu u Józefa Śmidowicza.
Otóż zaprowadzono mnie do Michałowskiego, kiedy miałem jedenaście lat i kazano mi coś grać. Grałem jakiś własny utwór. […] Kiedy skończyłem grać, Michałowski zwrócił się do nich i powiedział: „Ma sens, ma sens”. To pamiętam z tamtej wizyty. Postanowiono, że będę się uczył u Śmidowicza.
(Lutosławski w rozmowie z Iriną Nikolską.)
1925
Z powodu trudnej sytuacji materialnej rodziny Lutosławski musi zrezygnować z lekcji u Śmidowicza.
Oto dzieciństwo, rok 1924 czy 1925, wakacje na wsi, letnie, parne popołudnie. Dzięki szczęśliwemu przypadkowi wpada mi w ręce kilka utworów Ravela. Odczytuję przy fortepianie Jeux d’eaux. Sycą mnie i upajają soczyste harmonie Ravelowskie, smakowane po raz pierwszy w życiu. Pod ich urokiem żyję następne parę tygodni jak zaczadziały.
(Z niedatowanej audycji radiowej.)
1926
Rozpoczyna lekcje gry na skrzypcach u Lidii Kmitowej.
Potem ze strachu przed nowymi pięciopalcówkami postanowiłem się uczyć na skrzypcach. Byłem zresztą zafascynowany dźwiękiem skrzypiec. I sześć lat uczyłem się gry na skrzypcach u Lidii Kmitowej.
(Lutosławski w rozmowie z Zofią Owińską, 1992.)
1927
Za namową Kmitowej zaczyna uczęszczać na prywatne lekcje kompozycji u Witolda Maliszewskiego.
Maliszewski posłuchał moich utworów – miałem wówczas czternaście lat – i postanowił mnie uczyć. Najpierw uczył mnie skróconego kursu harmonii, kontrapunktu i fugi, ale jednocześnie również kompozycji, bo nie chciał, żebym ja przerwał komponowanie, ale chciał, żebym komponował swobodnie, tak jak to robiłem.
(Lutosławski w rozmowie z Iriną Nikolską.)
1928
Jerzy Lutosławski przerywa studia na Politechnice, żeby zająć się podupadającym majątkiem w Drozdowie.
W ciągu siedmiu lat nauki mogłem się przekonać, że tak wyposażonego gimnazjum nigdy przedtem (ani potem!) w naszym kraju nie było. Mieliśmy, bodaj pierwsi w Polsce, kryty basen pływacki. Liczne pracownie: fizyczna, chemiczna, przyrodnicza, pracy ręcznej (z wszelkiego rodzaju obrabiarkami do metalu i drewna), sala muzyczna i gimnastyczna, a na zewnątrz trawniki, ogrody, alpinarium, olbrzymie boisko sportowe, place tenisowe i do innych gier – wszystko to było doprawdy imponujące.
(Wspomnienie Lutosławskiego z książki Pochodem idziemy. Dzieje i legenda Szkoły im. Stefana Batorego w Warszawie, Warszawa 1993.)
1928
Powtarza się sytuacja z nauki u Śmidowicza – Lutosławskiego nie stać na dalsze studia u Maliszewskiego, który był drogim nauczycielem. Jednak Maliszewski decyduje się uczyć Lutosławskiego za darmo.
Lutosławski wspomina rozmowę z Maliszewskim, kiedy oznajmił swojemu profesorowi, że nie stać go na dalsze lekcje:
„Panie Witoldzie, pan będzie do mnie przychodził, a ja nie będę od pana niczego żądał ani oczekiwał. Więc mówię: „Panie profesorze, to jest dla mnie bardzo krępujące. Nie wiem, czy ja mogę”. A on mi na to odpowiedział w ten sposób: „Proszę pana, jak pan będzie już dojrzałym kompozytorem i pan spotka kogoś, kto będzie chciał się u pana czegoś nauczyć, a nie będzie miał pieniędzy, to pan go nauczy”.